Endre Friedmann przyszedł na świat w 1913 roku w Budapeszcie, by po latach zostać Robertem Capą, najwybitniejszym fotoreporterem wojennym w historii i jednym z najważniejszych fotografów XX wieku.
Jak wyglądała jego droga do sławy i uznania?
Urodził się w rodzinie żydowskiej, ale ze względów politycznych w młodości musiał opuścić rodzinny kraj. W 1931 roku zamieszkał w Berlinie, gdzie studiował nauki polityczne. Od zawsze był zaangażowany w te kwestie i marzył o dziennikarstwie, ale szybko zdał sobie sprawę z tego, że językiem węgierskim włada tylko niewielki naród, z którego sam pochodzi.
Fotografia, a przede wszystkim fotoreportaż, okazały się dla niego sposobem na walkę ze znienawidzonym faszyzmem, czego nie mógł osiągnąć bez biegłej znajomości języków. W 1933 roku kanclerzem Niemiec został Adolf Hitler, a jego poglądy dotyczące Żydów zmusiły Endre do dalszej ucieczki.
Tym razem znalazł się w Paryżu, gdzie w tamtym czasie rozkwitało życie kulturalne i gdzie przybywali ludzie z całego świata. Do Paryża pojechał mając już jakieś pojęcie o fotografii, ale dopiero tam jego umiejętności miały się w pełni rozwinąć. Jeszcze w Berlinie pracował jako asystent fotografa w agencji prasowej Dephot, a kiedy zauważono, że ma doskonałe oko, wysłano go na przemówienie Lwa Trockiego w Kopenhadze. Endre miał wówczas odwagę podejść blisko sceny i jako jedyny zrobił zdjęcia oddające dynamizm przemówienia i pasję głównego przeciwnika Stalina.
W Paryżu Friedmann borykał się z ogromnymi problemami finansowymi. Pieniądze pożyczał mu Andre Kertesz, który jednocześnie uczył go fotografii, ale i tak zdarzało mu się wykradać jedzenie z paryskich kawiarni. Jednak to właśnie w stolicy Francji Endre poznał dwóch młodych fotografów, Henri Cartier-Bressona i Dawida Seymura, którzy mieli stać się jego przyjaciółmi na lata.
Gerda Taro – partnerka i managerka
To również tam poznał Gerdę Taro, żydówkę polskiego pochodzenia, w której szaleńczo się zakochał. Gerda miała w Paryżu znajomości i szybko okazała się przedsiębiorczą menadżerką zdolnego fotografa. To ona wymyśliła, aby przybrał pseudonim Robert Capa.
W ten sposób stworzyli duet doskonały – on fotografował ważne wydarzenia, a ona sprzedawała zdjęcia za podwójną cenę, okłamując redaktorów i wydawców, że wykonał je znany amerykański fotoreporter. Ich miłość rozkwitała, a zdjęcia Capy, a czasem również Gerdy, pojawiały się w coraz większej ilości gazet.
W 1936 roku w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, w której przeciwko generałowi Franco walczyło wielu ochotników z całego świata. Robert i Gerda często odwiedzali najbardziej newralgiczne miejsca podczas działań wojennych i to właśnie wtedy powstało jedno z najsłynniejszych zdjęć Capy, czyli „Upadający żołnierz”.
Największa tragedia w życiu Roberta
W 1937 roku doszło do największej tragedii w życiu Roberta Capy, kiedy Gerda Taro, która miała przejść do historii nie tylko jako jego miłość, ale również pierwsza fotoreporterka wojenna, zginęła w Hiszpanii. Capa dowiedział się o tym siedząc w poczekalni u dentysty, a na uroczystym pogrzebie zapamiętano, że płakał i mało nie został pobity przez braci Gerdy, którzy obwiniali go o jej śmierć.
Śmierć Gerdy dogłębnie zmieniła Capę, który zaczął więcej pić, uprawiać hazard, a przede wszystkim zmieniać kobiety jak rękawiczki. Był to również okres dynamicznego rozwoju jego kariery. Miał na koncie zdjęcia z hiszpańskiej wojny domowej, ale w swojej karierze fotografował również wojnę chińsko-japońską, wojnę izraelsko-arabską, I wojnę indochińską, a także różne epizody drugiej wojny światowej.
Był jedynym fotografem, który wylądował z żołnierzami podczas desantu w Normandii, a kilkanaście ocalałych zdjęć, które wykonał na plaży Omaha, miały wiele lat później inspirować takich reżyserów, jak Steven Spielberg. Capa odwiedził z aparatem bombardowany Londyn i Italię podczas operacji Husky, kiedy zdobywano Sycylię, a później południową część kraju od Kalabrii po Rzym.
Jego zdjęcia były przedrukowywane w gazetach na całym świecie, a on sam stał się jednym z najważniejszych fotografów swoich czasów. Dwa lata po zakończeniu drugiej wojny światowej założył z przyjaciółmi słynną agencję Magnum, która dawała im więcej swobody i zarobków i która do dziś zrzesza najlepszych fotografów na świecie. W międzyczasie miewał głośne romanse, a wśród jego miłości była sama Ingrid Bergman.
Nic nie było go jednak w stanie powstrzymać. Po Gerdzie Taro już nigdy nie związał się z żadną kobietą na stałe, tłumacząc im, że nie nadaje się na męża i ojca. Wiedział, że jeśli tylko gdzieś na świecie dojdzie do konfliktu zbrojnego, będzie jedną z pierwszych osób, które tam wyruszą.
Tragiczna śmierć Roberta Capy
W 1954 roku fotografował wojnę w Wietnamie. Żołnierze zapamietali, że szedł przed nimi, aby sfotorafować ich w czołgu. Nagle zniknął z ich pola widzenia, a po chwili usłyszeli wybuch. Robert Capa nadepnął na minę i zginął podczas I wojny indochińskiej. Nawet ci, którzy wiedzieli, jak wiele ryzykował na przestrzeni lat, nie mogli uwierzyć, że największy szczęściarz wśród ryzykantów nie żyje.